Dziwne dzieje ulicy Rzeźniczej

str122.jpg (45847 bytes)      Ulica ta istnieje przypuszczalnie od chwili wytyczenia rynku. Ale nie o metrykę tu chodzi, lecz o dokładne ustalenie, czy wszystkie nazwy, jakie jej kartografowie i historycy przypisują, odnoszą się rzeczywiście do niej, czy może do zupełnie innej ulicy.

      Ulica Rzeźnicza - bo o niej tu mowa - przez lata całe znana była jako Szczupakowa. Skąd szczupak - ryba skądinąd szlachetna - nabrał w oczach dawnych kaliszan takiego znaczenia, że uhonorowano jego imieniem ulicę? Ryby, owszem, bywały w mieście, ale w wodzie, skąd więc wzięły się tutaj, w śródmieściu? Sprawa wydaje się co najmniej dziwna.

      Na wykonanym przez geometrę Politalskiego w 1785 r. odpisie najstarszego planu miasta widnieje nazwa "Szczupakowa". Za Politalskim powtarzają ją następnie wszyscy piszący o mieście. Ale już 1825 r. zamiast “szczupakowej" widnieje nazwa "Szkocka". Szkoci, a jakże, byli w naszym mieście dużo wcześniej, bo już w XVII w. Były też jakieś "budy szkockie" w rynku i być może dalecy przybysze nawet mieszkali przy tej ulicy. Ale ani ich zasługi dla miasta, ani ich znaczenie, nigdy nie były tak wielkie, by ojcowie miasta decyzją o nadaniu ich imieniem ulicy w śródmieściu podjąć mieli czy chcieli. Przynajmniej kroniki kaliskie o tym milczą. Skłonny jestem zatem wierzyć, zresztą nie tylko ja, że nazwa "Szkocka" wywodzi się od słowa "skot", co znaczy "bydło", tylko że z biegiem lat uległo zniekształceniu. Zatem była ulica “Skotska", czyli "bydlęca", a stąd już niedaleko do "Rzeźniczej".

      I choćby za to na mnie psy wieszano, nie ustąpię i nie uwierzę w tę "Szczupakową". Oto z badań W. Rusińskiego nad XVII- i XVIII-wiecznym Kaliszem wynika, że nazwa ta, jakkolwiek występuje na planie miasta, to jednak nie znajduje potwierdzenia w żadnych aktach pisanych. Mam więc prawo przypuszczać, że był to zapewne błąd XIX-wiecznego kopisty starej mapy, utrwalony tylko upartą tradycją. Jeśli więc moje przypuszczenia okażą się kiedyś prawdziwe, to dziwić się należy, że od 1961 r., kiedy to ukazał się drugi tom Osiemnastu wieków Kalisza, zawierający ciekawy artykuł W. Rusińskiego, że nadal powtarza się tę nieszczęsną "Szczupakową".

      A więc ulica Szkocka wybiegała z rynku, przecinała Sukienniczą i, przez biegnącą pod murami ulicę Poprzeczną łączyła się z Piekarską i Łazienną. Jak wynika z opisu, była ona dłuższa od dzisiejszej o całą obecną ulicę Browarną. W 1786 r. taka właśnie ulica miała 9 drewnianych domów, 4 puste place i kilka ogrodów w pobliżu murów miejskich.

      Kiedy przyjęła się nazwa "Rzeźnicza"? - Trudno dokładnie określić. Na pewno nastąpiło to w ubiegłym wieku, zapewne już w pierwszej połowie. Na planie późniejszym, bo z 1878 r. ze Szkockiej wykrojono już dwie ulice: Rzeźniczą do Sukienniczej, a dalej w stronę dzisiejszego parku - Browarną.

      Tak więc, choć późno i nieco krótszą niż pierwotna, dostali przecież kaliscy rzeźnicy "swą" ulicę. Zapewne chciano w ten sposób uhonorować przeszło pięćsetletnią wówczas historię tego cechu, który swoje przywileje otrzymał w 1343 r. Z ballady o franciszkankach wynika, że część ich posiadłości graniczyła z ulicą Szkocką. Po zajęciu miasta przez Prusaków i likwidacji zakonu, jego pomieszczenia przeznaczono na różne cele. Z zabudowań leżących wzdłuż dzisiejszej Rzeźniczej, po przebudowie w czasach pruskich, powstał ciąg kramów i sklepów zwanych jatkami, które dzierżawili rzeźnicy. A była ich natenczas w mieście spora grupka: według spisu pruskiego z 1793 r. zarejestrowanych było 43 mistrzów rzeźniczych, w tym 12 Żydów.

      0d tych to rzeźniczych jatek wywodzi się nazwa ulicy, utrwalona z biegiem lat. W 1821 r. powstał projekt zakupu całego placu po franciszkanach, a więc wraz z istniejącymi tu jatkami, z przeznaczeniem go pod budowę ratusza, którego - jak pamiętamy - miasto od lat było pozbawione. Z projektu jednak dość szybko zrezygnowano. W 1835 r. w ramach ogólnego porządkowania miasta przed zjazdem monarchów, przedsiębiorca Karol Kajm przebudował jatki na hale targowe, które zajęli... piekarze. Płacili oni magistratowi 400 rubli czynszu rocznie.

      Były te jatki świadkami wydarzeń głodem i ludzką śmiercią pisanych. W 1854 r., z powodu klęski nieurodzaju i panującego głodu, magistrat wprowadził specjalne kartki na zakup chleba. Kolejki przed jatkami ustawiały się od godziny trzeciej nad ranem i często ponoć pierwsi "kolejkowicze" ze zgrozą natykali się na ciała zmarłych z głodu ludzi, którzy tu dowlekłszy się, liczyli na kawałek litościwego chleba.

      Po kolejnej przebudowie w 1894 r. do hal weszli przekupnie owoców, warzyw i drobiu. Pięć lat później przebudowano je na sklepy handlowe, które przetrwały w tym miejscu do pamiętnego sierpnia. Po drugiej stronie ulicy, na rogu, stał aż do 1914 r. niewielki dom ze szczytem zwróconym w kierunku rynku z parterem pełnym sklepów. Z kolei, pod numerem 147, na Rzeźniczej, od początku XIX wieku miał swój dom niejaki Habisz, który po założeniu firmy z Czekayskim, właścicielem domu w rynku, wspólnie z nim zrobił plajtę i w latach dwudziestych dom poszedł na licytację. W tym samym roku, co dom Habisza, w 1829, poszedł pod młotek licytatora spadek po Kosteckich. Była to znaczna posesja - dom pod numerem 122 oraz browar, suszarnia chmielu i wozownia. Pod numerem 144, znajdował się plac graniczny z Piekarską, ogrodzony tarcicą, z wozownią i stajenką, obsadzony młodym sadem owocowym. Była to własność sukcesorów Chrystiana Fryderyka Jachte - właściciela domu na Piekarskiej.

      Z późniejszego okresu, z połowy ubiegłego wieku, mamy mniej informacji, być może z powodu skrócenia ulicy o całą    długość Browarnej. Na Rzeźniczej, naprzeciw jatek, stał dom pani Kachelskiej, znany z licznych sklepów. Na rogu Sukienniczej dobrze prosperował jeden z modnych wówczas "ogródków", czyli zakładów gastronomicznych na świeżym powietrzu. Prowadził go niejaki J. Tischer.

      Kiedy z jatek usunięto piekarzy, na ulicę wkroczył sam arcypiekarz Kazimierz Mystkowski. Rozpoczął od uruchomienia piekarni, później wyspecjalizował się w wyrobach pieczywa cukierniczego. Świetnie, jak na ówczesne czasy, zmechanizowany zakład mógł skutecznie konkurować z podobnymi firmami nie tylko krajowymi, ale i obcymi, i wkrótce też zdobył sobie trwałą pozycję poza granicami. Firma ta - po upaństwowieniu, zmianie nazwy na "Kaliszanka" i przeniesieniu się w inne miejsce - do dziś przynosi chlubę miastu.

      Za piekarnią Mystkowskiego miała kiedyś swój sklep bławatny J. Radzimińska. Sklep ten zasłynął w mieście z uparcie używanych szyldów w języku polskim, które nie mniej uparcie zrywała carska policja. Sprawa była dość dwuznaczna. Właścicielka powoływała się na to, iż przepisy pozwalają na używanie języka polskiego w reklamie, policja zaś żądała od niej jakiegoś specjalnego stempla zezwalającego, którego uzyskanie właścicielka uważała za zbędną formalność. Trudno dziś dociec, czy były to policyjne szykany czy przejaw carskiej biurokracji. W każdym razie, Radzimińska na swój sposób postępowała patriotycznie i dzielnie.

      A gdy mówimy już o walce o utrzymanie polskości, trudno nie wspomnieć o zakładzie introligatorskim panny Wiktorii Lewandowiczówny przy ulicy Rzeźniczej. W burzliwym okresie rewolucji 1905 r. prowadziła ona przy nim wypożyczalnię polskich książek. Z jej zbiorów skorzystała po kilku latach polska biblioteka publiczna w Kaliszu.

      Po odbudowie ze zniszczeń sierpniowych ulica przybrała inny wygląd Wróciła piekarnia Mystkowskiego, lecz nie wzniesiono nowego domu na rogu dzisiejszej ulicy Broniewskiego, tworząc w ten sposób plac. Postawiono też wąski i niewysoki pas sklepów, który dziś zajmuje - zaświadczając tradycję tego miejsca - firmowy sklep "Kaliszanki" z cukiernią zwaną "Delicje", z dobrą kawą, z jeszcze lepszymi ciastkami, kremami, lodami i, co ważne, bez dymu papierosowego.

      Drugą stronę ulicy zajął jeden gmach. Długi czas nazywany był on "domem Apta" i należał do największych budynków w mieście, zajmował bowiem trzy bloki kwadratu: od Rzeźniczej, od Rynku i od Piekarskiej. Wolne czwarte skrzydło od ulicy Sukienniczej, już w naszych latach siedem dziesiątych, zajął biurowiec. I w ten oto sposób zamykają się dzieje ulicy łączącej rynek z Sukienniczą, w których najdziwniejsza wydaje się historia o szczupaku w (szkockie) bydło przemienionym na rzeźnickich jatkach.