Mosty, albo o "polskiej Wenecji"

Str28.jpg (34949 bytes)      Mosty łączą przeciwległe brzegi, ułatwiają przeprawy, usprawniają komunikację. Średniowieczne miasta, zewsząd otoczone murami i głębokimi fosami, połączone były ze światem właśnie mostami o bardziej lub mniej wymyślnych konstrukcjach. Nic przeto dziwnego, że w starej piosence dziecięcej o jaworowych ludziach, którzy z jaworowego drzewa budowali mosty dla pana starosty, przebrzmiewa echo poważnego zainteresowania dawnych włodarzy miast i ziem sprawami mostów. Zachęcali oni do ich budowy, nakazywali stałą konserwację i nie żałowali grosza na bezpieczne przeprawy.

      Pierwsza wzmianka o kaliskich mostach pochodzi z 1258 r. choć, jak wskazują badania, musiały one istnieć tu wcześniej. Wiadomo, że istniały dwa, leżące na przeciwległych krańcach miasta, na przeprawie ważnego szlaku handlowego Śląsk - Pomorze. Musiał też być trzeci - jeśli nie most, to przynajmniej mocna kładka - w samym mieście, gdyż, jak sobie przypominamy z poprzedniej gawędy, w połowie XIV w. jedno z nie istniejących już koryt Prosny wiodło przez Rynek. W XVI w., zgodnie z przywilejem Zygmunta I Starego brano po 6 denarów opłaty od wjeżdżającego do miasta wozu, przeznaczając je na naprawę mostów.

      Aż po osiemnaste stulecie trudno było ustalić ich pełną ilość. Na planie Kalisza z 1785 r. widnieją jedynie dwa: jeden na Przedmieściu Wrocławskim, drugi na Toruńskim. A przecież dzięki archeologom wiemy, już, że na tym pierwszym znajdowały się kiedyś aż... trzy mosty, z których do dziś na tych samych miejscach tylko dwa mają zastępców. Był most Wrocławski, "Młyńskim" też zwany, od stojących na rzece obok niego młynów; dalej, w kierunku Rogatki był most zwany "Topionym" lub wprost - "Topielcem", od częstego zalewania go wodą; za nim, na wysokości dzisiejszej ulicy Fabrycznej i Kościuszki, był most trzeci o niewiadomej dziś nazwie, przerzucony zapewne przez resztkę jakiegoś starorzecza.

      Na Przedmieście Toruńskie wiódł most z bramy Toruńskiej, z racji bliskości starościńskiego zamku zwany zamkowym. Dalej, przy klasztorze bernardyńskim był most zwany oczywiście Bernardyńskim lub Stawiszyńskim od nazwy pobliskiego miasta. Nie było jednak mostu wiodącego na Tyniec, jak to ma miejsce dzisiaj. Nie było też mostu łączącego miasto z Piskorzewiem, a od bramy Piskorzewskiej prowadził tam tylko bród.

      Powstała na początku XIX w. Aleja miała połączenie ze śródmieściem tylko przez most Wrocławski. Ten dzisiejszy, u wylotu Sukienniczej, pojawił się niemal równocześnie z budową Trybunału i Trybunalskim go też nazwano. Był on, jak większość mostów, drewniany. W tym czasie pojawił się kolejny most przy Alei, łączący ją z parkiem. W samym parku pojawiło się kilka dalszych mostów. Największym jednak wydarzeniem było budowa mostu Kamiennego, oficjalnie zwanego Aleksandryjskim. Powstał on w 1825 r. według projektu Sylwestra Szpilowskiego, a pracami kierował budowniczy wojewódzki Franciszek Reinstein. Ten zabytkowy dziś staruszek ostał się do naszych czasów niemal w niezmienionym kształcie. Omijały go powodzie i wszelkie inne nieszczęścia trapiące pozostałe mosty. Dopiero w naszych czasach nadszarpnęły go trochę przejeżdżające samochody, tak że trzeba go było miejscami łatać.

      Połączenie z Piskorzewiem zyskało miasto dopiero w połowie ubiegłego wieku. Najpierw był most u wylotu Piskorzewskiej, potem przy Ogrodowskiej i dopiero przy Kanonickiej, co w 1876 r. uwiecznił w nastrojowej litografii znany pan Napoleon Orda.

      Wszystkie te mosty, oprócz jednego były drewniane i wymagały stałych napraw. W latach dwudziestych XIX w. w związku z budową tzw. traktu fabrycznego, czyli dzisiejszej ul. Łódzkiej, i traktu warszawskiego z obecnego placu Kilińskiego przewieszono nad Prosną most prowadzący na Tyniec i nazwano go Warszawskim.

      Było więc w danym Kaliszu wiele mostów i każdy z nich nosił jakąś nazwę.

      Niezastąpiony "Kaliszanin" w 1874 r. podawał prawidłowe nazwy wszystkich czternastu ówczesnych mostów, leżących w granicach miasta. Wymieńmy je dla porządku.

      Najważniejszym z "pochodzenia" i urody był niewątpliwie most Aleksandryjski, zwany też Kamiennym. Za nim, w kierunku Rogatki, dawny "Topielec" zmienił nazwę na Reformacki. Most z Alei na Sukienniczą zwano, jak się rzekło, Trybunalskim. Most na grobli rypinkowskiej, za teatrem, na dzisiejszej ulicy Częstochowskiej od dawna zwano Rypinkowskim. Wiodący z Alei do parku, koło dawnej cukierni a, dziś lokalu KTW, zwano Parkowym. W samym parku, obok cukierni, nad wałem w kierunku Domku Szwajcarskiego zwał się Wiosennym. Nad tym samym korytem, w głębi parku, był most Majowy, a przy kolegiacie, w kierunku Tyńca - most Panny Marii lub Tyniecki. Na Przedmieściu Warszawskim, na Babince stał most zwany Toruńskim lub Bernardyńskim. Na Tyniec zaś prowadził most Warszawski, a przy klasztorze bernardyńskim - Stawiszyński, zwany też Żelaznym, reklamowany jako "jeden z pierwszych mostów żelaznych w kraju". Przy starym browarze Weigta, na ówczesnej Ogrodowskiej był most Ogrodowski, u wylotu Piskorzewskiej - Piskorzewski, a na Kanonickiej - Kanonicki.

      W spisie jest ich więc czternaście, a przecież nie były to wszystkie mosty Kalisza. Od wymienionego mostu Tynieckiego, aby dostać się na Tyniec trzeba było jeszcze przebyć jedno koryto Prosny - Kanał Bernardyński.

      Aby, po przejściu mostu Ogrodowskiego, dojść na Ogrody, również trzeba było przebyć jeszcze raz rzekę. Woda stanowiła też przeszkodę w drodze z Alei na Czaszki. Ile więc tych mostów było? W głowie się kręci. Słusznie więc chyba, choć z pewną przesadą, jeden z bohaterów Nocy i dni skojarzył sobie Kalisz z Wenecją. Nazwę "polska Wenecja" słyszało się wówczas nie raz.

      Mostów przybywało i ubywało. Niszczyły je głównie woda i kolejne wojny. Wraz ze zniknięciem Babinki zmniejszyła się znacznie ich liczba. Dziś na planie miasta naliczyłem ich dwanaście, wliczając w to i most Kolejowy i trzy parkowe, przerzucone przez Bernardynkę. Dużo to czy mało? Każdy sobie sam odpowie. A przecież są jeszcze i takie miejsca w mieście, jak choćby między ulicami Ciasną i Towarową, gdzie po zlikwidowaniu mostu nawet kładki dla pieszych nie pobudowano.

      Zmienia się nie tylko ich ilość, lecz także konstrukcje i nazwy. Nie zmienia się tylko ich funkcja - łączenie dwóch brzegów rzeki. Bez mostów, Kalisz na wieki sprzęgnięty z Prosną, nie mógłby być Kaliszem.