O "Dorotkach" i muzyce |
Ulica ta, biorąc pod uwagę szacowny wiek miasta, powstała stosunkowo
niedawno. Według starych planów biegła równolegle do murów miejskich, za którymi
znajdowało się koryto Prosny. Nosiła wówczas nazwę ulicy Farnej i zabudowana była
drewnianymi domkami stanowiącymi własność księży z kolegiaty. Ponieważ jednak w
XVIII w. mury miejskie były mocno zrujnowane, część domków znajdowała się poza ich
dawną linią, tu nad wodą.
Za basztą "Dorotką" znajdował się wówczas mały placyk i zaczynały się pojezuickie ogrody. Z nich to, pod koniec XVIII w. Prusacy utworzyli park, a od niego wzięła nazwę ulica Parkowa.
Podczas wielkiego pożaru w 1792 r. mała uliczka zgorzała doszczętnie. Potem, choć nadal istniała, na długo - na ponad pół wieku - jakby nam zginęła z oczu. Na krótko pojawiła się w latach siedemdziesiątych jako Sitarska, aby po dziesięciu latach znów pojawić się jako Parkowa. Jedna z pierwszych notatek o ulicy, zamieszczona w "Kaliszaninie" z 1882 r., mówi o niej raczej niepochlebnie, opisując zgorszenie, jakie wywołał wówczas "przybytek rozpusty" położony na tyłach zacnego i szacownego kościoła farnego. A może to jakieś złośliwe fatum? Mimo bowiem maskującego mitu, legendy stworzonej na użytek bogobojnej młodzieży obojga płci, opowiadającej o nieszczęsnej Dorotce - kasztelance i zakochanym w niej chudopachołku, "Dorotkami" nazywano "córy" najstarszego zawodu świata ("Oj, słodka Dorotko, choć drogo, niebogo"), które w tejże baszcie "Carceres" sadzane były za różnego rodzaju przewiny i od nich to, a nie od pięknej kasztelanki, baszta wzięła nazwę.
Najpewniej długo jeszcze byłaby Parkowa niepozorną, niewielką uliczką ukrywającą się w cieniu miejskich arterii, gdyby nie... muzyka, a jeszcze dokładniej, Kaliskie Towarzystwo Muzyczne, które przy niej postawiło swoją siedzibę.
Towarzystwo to, sięgające swymi początkami roku 1818, w 1901 rozpoczęło tu budowę swojego gmachu. Dom - do dziś stojący - powstał według projektu i pod nadzorem inżyniera Władysława Sztachelskiego, który na własny koszt dołożył jeszcze piękny dębowy parkiet do sali koncertowej.
Otwarcie gmachu nastąpiło 25 października 1902 r. Prezesem został wówczas znany społecznik Alfons Parczewski, jego zastępcą nie mniej znany rejent Stanisław Bzowski, sekretarzem Michał Zieliński, gospodarzem domu zaś nieoceniony w swej pracy zawodowej kaliski fotograf Wincenty Boretti. W funkcji skarbnika występował księgarz i wydawca Bronisław Szczepankiewicz, którego mieliśmy okazję już poznać. Jakiego formatu był to człowiek, niech świadczy to, że w sierpniu 1914 r., po wyjeździe swej rodziny do Warszawy, pozostał w Kaliszu i mimo sędziwego wieku (miał wówczas już 70 lat) ratował dom i majątek Towarzystwa. Po zniszczeniu miasta otworzył w gmachu Towarzystwa przy ulicy Parkowej jedyną wówczas kawiarnię w mieście, z której dochód w wysokości 531 rubli i 33 kopiejek skrzętnie oddał zarządowi Towarzystwa jesienią 1915 r.
Dzięki działalności Towarzystwa, jeszcze przed pierwszą wojną, ulica zaczęła zyskiwać coraz to nowych szacownych lokatorów i stała się ważnym punktem w życiu kulturalnym miasta. W 1910 r. mieścił się tu oddział Warszawskiego Towarzystwa Popierania Przemysłu i Handlu, następnie "Macierz Szkolna", a także kaliskie muzeum.
W sierpniu 1914 r. na ulicy ostały się jedynie gmach Towarzystwa Muzycznego, baszta "Dorotka" i jeszcze jakiś dom. Z wiadomych względów, ocalały w zniszczonym mieście gmach KTM nabrał niebywałego znaczenia. Wykorzystywany był on nie tylko do prezentacji muzyki. Odbywały się w nim liczne odczyty, tu też obradowały sejmiki powiatowe, a nawet, mimo że warunki nie były najdogodniejsze, przedstawienia teatralne. O koncertach nie wspominam, bowiem były one rzeczą zbyt oczywistą.
W tym samym czasie, gdy głośno było o Towarzystwie Muzycznym sama ulica nie cieszyła się dobrą reputacją, a jej wygląd i stan higieniczny wzbudzały wiele protestów i krytycznych uwag. Według zgodnej opinii, przy niej właśnie znajdował się najbardziej cuchnący odcinek kanału, służący za śmietnik i kloakę". Poza reprezentacyjnym gmachem KTM stały tu same niemalże rudery, małe domki bez żadnych urządzeń sanitarnych, wilgotne i zagrzybione. Wystarczy przeczytać wspomnienia Kazimierza Wiłkomirskiego, który z rodzicami i rodzeństwem mieszkał w jednym z domków przylegających do baszty , aby wyobrazić sobie resztę ulicy.
Stan ten trwał do okupacji, kiedy to, jak pamiętamy, kanał zasypano, a domki i rudery rozebrano, odsłaniając tym samym widok na mury obronne i basztę "Dorotkę", dotąd prawie niewidoczne.
Po ostatniej wojnie ulica znów zabrzmiała muzyką. Już w 1945 r. Władysław Kwieciński powołał na nowo Kaliskie Towarzystwo Muzyczne, a przy nim Szkołę Muzyczną, którą, mimo wielkich kłopotów związanych z brakiem sprzętu i instrumentów, otworzył i kierował Oskar Ruppel. W 1952 r. Szkoła została upaństwowiona, a w kilka lat później rozbudowana. Obecnie nosi imię Henryka Melcera i jest szkołą dwustopniową: zapewnia wykształcenie muzyczne na poziomie podstawowym i średnim.
A Towarzystwo Muzyczne? Nic nie traci ze swej żywotności. Niedługo dobiegnie do jubileuszu 170 lat istnienia, nadal prowadzi nauczanie zdolnej młodzieży, organizuje koncerty, festiwale, prowadzi własne zespoły. W 1974 r. wystawiło drugi w swoich dziejach gmach na swoją siedzibę, bo ten stary, zabytkowy, zajmuje przecież Szkoła Muzyczna.
Otoczenie ulicy Parkowej w niczym nie przypomina tamtego, sprzed wojny. Pod "Dorotką" jest naturalny zaułek, wykorzystany w okresie letnim na koncerty, a wejście do parku od strony placu Kilińskiego otwiera duża i estetyczna fontanna. Brzmi muzyka na Parkowej od kilkudziesięciu lat. Warto się zastanowić, czy ulica jest bardziej "parkowa", czy też "muzyczna". Ulica Parkowa jest już jedna w mieście, co więc zrobić z tą Parkową? A może pomyśleć o muzycznych tradycjach miasta?