Diabeł na ołtarzu!

 
     
"Moim" kościołem, od najmłodszych lat jest świątynia franciszkańska: obszerna, jasna, z wyraźnymi śladami stylów i przeróbek po pożarach, jakie miały miejsce w ciągu ponad 740 lat jej istnienia. W tym czasie zmieniał się nie tylko wygląd zewnętrzny, ale również wnętrze. Z pierwotnego kościoła zachowało się gotyckie prezbiterium, choć i ono otrzymało późniejszą dekorację stiukową stropu. W roku 1597 kościół spłonął i nawa główna stała bez dachu przez ponad sześćdziesiąt lat, a prezbiterium oddzielała od niej zasłona z desek i tkaniny. Jak wyglądała świątynia przed pożarem - nie wiadomo. Dopiero w roku 1623 cały kościół pokryto dachem gontowym i w tym czasie zbudowano barokowy szczyt, a stropy i wnętrze pokryto piękną dekoracją stiukową, nazwaną później stylem lubelsko-kaliskim; zbudowano też nowe ołtarze. To w jednym z nich umieszczony był obraz umierającego św. Franciszka, autorstwa Tomasza Dolabelli'ego, malarza pracującego na dworach królów polskich na przełomie XVI i XVII wieku. Ten to obraz zakryty był dziewiętnastowiecznym malowidłem, przy czyszczeniu którego udało mi się odkryć, że przykrywa on inne dzieło. Niestety, obraz zabrano do kościoła franciszkanów w Gdańsku, gdzie, po odnowieniu, z szacunkiem powieszono w prezbiterium.
      W roku 1745 runął główny ołtarz zbudowany z drewna, a na jego miejsce wzniesiono nowy, murowany, który, niestety, zasłonił całkowicie, a nawet zniszczył piękne okno gotyckie w szczycie. Na miejsce zniszczonego ołtarza głównego wzniesiono nowy, który podziwiać możemy dzisiaj. W centrum ołtarza wmontowano obraz Franciszka Smuglewicza, przedstawiający wskrzeszenie Piortowina przez św. Stanisława, patrona kościoła. Po bokach obrazu umieszczono cztery figury świętych, wśród nich św. Michała Archanioła, trzymającego na łańcuchu diabła, którego przydepnął jeszcze nogą. Diabeł na ołtarzu, coś takiego!
      Ktoś mi bliski napisał o nim tak, używając języka staropolskiego: "czyżby diabłowie równą cześć ano ze Świętymi Pańskiemi już odbierali? Quo usuqe tandem... o tempera, o mores. Krew ano mi do głowy uderza i paskustwa do gęby mi na diabelskiego gada cisną i jakiem defensor Królowej Naszej i Pani, zobowiązanie podjąłem gada kamieniem w pysk piekielny trafić albo przepędzić. Wszelako łotrzykowie pomniejsi powiedali - że to brzydki obyczaj i obrzydliwość niemało patrzeć jako monstrum diabelskie zadek na świętego Michała wyszczerzyło i ślepiami do wiernych zezuje".
      To są żarty, ale przecież przez 250 lat nikomu diabeł na ołtarzu nie przeszkadzał, może dlatego, że św. Michał trzyma go mocno na łańcuchu i jeszcze nogą przydepnął, a miecz trzyma wzniesiony w pogotowiu, gdyby chciał się z łańcucha zerwać. A swoją drogą, moim zdaniem, jest to najpiękniejszy kościół naszego miasta i jeden z dwóch najstarszych.

Władysław KOŚCIELNIAK, ZK 25, 27 marca 1998 r.

PS. Rysunku nie ma, bo każdy może sam diabla na ołtarzu zobaczyć.