Kalisz w literaturze - wiek dwudziesty

A Maria Dąbrowska? Radosne russowskie dzieciństwo i miasto “wzięte na własność” a w nim szkoła, w której wydawało się, że Polska jest nie podległa, i wielki szok, gdy poznała ucisk stosowany przez carskie gimnazjum oraz najwyższe uniesienie, gdy szła później w manifestacyjnym pochodzie rozpoczynającym strajk szkolny 1905 r.; podziw dla przemycanych młodzieńczych rewolucjonistów (z których jeden zostanie później jej mężem) i katastrofa miasta w 1914 r. - wszystko to wnikało w głąb wrażliwej młodości, domagało się przemyśleń i ocen, które pisarka przeprowadzała przez całe życie. Nie pozostała też bez śladu owa bujna działalność społeczna charakterystyczna dla Kalisza z przełomu 19 i 20 w. Choć skwitowana ironicznie w “Nocach i dniach”, to ona w części wychowała przyszłą żarliwą działaczkę spółdzielczości i przygotowała późniejsze włączenie się jej w różne akcje o znaczeniu ogólnym, tak że po śmierci określono Dąbrowską jako “ostatnią z wielkiej rodziny pisarzy społeczników”.

A oto jej słowa z listu do “Ziemi Kaliskiej” (maj 1957). “Jestem dzieckiem ziemi kaliskiej. Z jej okolic i z samego Kalisza czerpałam natchnienie do moich książek: “Uśmiech dzieciństwa”, “Ludzie stamtąd” oraz “Noce i dnie”. Ta ziemia kształtowała moje poczucie artystyczne, styl i język całej mojej twórczości”.

Wreszcie fragment przemówienia pisarki przy nadaniu jej honorowego tytułu doktorskiego: “To, co jest w języku moich utworów dobre, zawdzięczam nade wszystko mojej ziemi rodzinnej, ziemi kaliskiej. Toteż w mojej osobie nadaliście panowie doktorat honorowy tej właśnie ziemi kaliskiej, ziemi wielkopolskiej, która była jednym ze źródeł polskiego języka literackiego i której też honoru dzisiejszego winszuję, kłaniając się nisko z miłością i wdzięcznością” (marzec, 1957).

To ci najwięksi. A inni?

Oto Stefan Otwinowski - mieszkaniec Warszawy i Krakowa zadomowiony w tych miastach, lecz wciąż używający określeń; “u nas w Kaliszu” lub “ja kaliszanin”.

Albo Wanda Karczewska, która wielokrotnie stwierdziła, że nie potrafi nic napisać, póki nie otoczy ją “kaliska aura wspomnień”.

Wreszcie Janina Broniewska, której całe późniejsze życie związane z ideologią socjalizmu rozpoczęło się właśnie w Kaliszu od kontaktów z KZM i Czerwonym Harcerstwem.

Lista długa, a trzeba jeszcze wspomnieć o Januszu Teodorze Dybowskim, a przede wszystkim o żyjącym stale wśród nas Eligiuszu Kor-Walczaku, pisarzu, którego twórczość, tak jak i poprzednio wymienionych, jest silnie związana z Kaliszem.

Nie ulega wątpliwości, że Kalisz ma na swym koncie całą grupę pisarzy, których to miasto w jakiś sposób ukształtowało. Wynikiem tego są liczne jego obrazy w ich twórczości, którymi należy się z kolei zająć.

Wspomniałam już o Gillerze. Przejdźmy z kolei do Adama Asnyka. Jego wiersz “Rodzinnemu miastu” drukowany w pierwszym numerze “Kaliszanina” przedstawia do dziś czytelną panoramę Kalisza z wieżą “farną”, gmachem Wyższej Szkoły Realnej, fragmentem domu na ulicy Babinej, gdzie mieszkała ukochana dziewczyna, rzeką, mostami, kasztanową aleją parku. Poeta opisuje też życie w mieście, przedstawiając je jako sielankę opartą na zgodzie miłości, przyjaznych sąsiedzkich stosunkach i stwierdza, że z tą atmosferą zrosło się jego życie i że bezskutecznie za nią tęskni.

W wierszach Konopnickiej (“Kaliszowi” – 1880, “Memu miastu” - 1897, “Zgorzałemu miastu” - 1904 i “Kaliszowi” 1907) obraz miasta jest krańcowo różny. Nie ma jak u Asnyka wyzłoconych słońcem wybrzeży, lecz są fale “starej Prosny, co rwie brzegi każdej wiosny”. Ulicami zaś przechodzi śmierć “w ognistej powodzi” (co jest zapewne związane ze wspomnieniami wielkiego pożaru miasta i epidemią cholery z 1852 r.). Nad starymi murami unoszą się chmury i stada kruków - symboliczne obrazy krzywdy społecznej i narodowej. Poetka jeszcze silniej niż Asnyk podkreśla swa łączność z miastem i w imię tej łączności żąda, by było strażnicą graniczną, która osiągnie wolność (wiersz “Kaliszowi” z 1907 r. pisany z podobnymi zamierzeniami co “Rota”).

W nowelach pisarki związanych z Kaliszem (“Anusia”, “Urbanowa”, “Józefowa”) możemy się doszukać fragmentów odtwarzających peryferie miasta oraz wnętrze posesji, w której mieszkali Wasiłowscy (trudnych zresztą do odczytania ze względu na zaistniałe zmiany). Przede wszystkim jednak widzimy w nich obrazy krzywdy, wyzysku i obok drobnych miejscowych rysów obyczajowych, (szopka kaliska) szereg postaci opartych na wzorach ludzi tu poznanych. Nieraz będą to tylko krótkie wzmianki. jak o “państwu Asnyk”, nieraz zaś nawet portrety literackie, jak owej wodziarki Józefowej, której autentyczne nazwisko Gapina zmieniła pisarka na Glapina. Warto przy tej okazji podkreślić, że odtwarzanie na tle własnych wspomnień obrazów i postaci związanych z Kaliszem występuje u Konopnickiej wcześniej niż u Gillera i być może było inspiracją dla innych pisarzy.

Wątki wspomnieniowe i rysowanie postaci w oparciu o kaliskie wzory to cecha najważniejszej powieści Marii Dąbrowskiej, powieści o bardzo ambitnych i szerokich zamierzeniach nazywanej jednak przez samą autorkę “Powieścią o Kaliszu”.

Zanim przystąpimy do jej charakterystyki, chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na małą książeczkę podpisaną imieniem i nazwiskiem autorki “Nocy i dni”, zatytułowaną “Żyć aby użyć” i wydaną w Kaliszu w 1912 r. Należy ją uznać za szczególnie złośliwy i szczególnie źle napisany pamflet na Kalisz nazwany Wielowodami. Oto jego fragment;

Jest to jednak miasto duże,
Kilkadziesiąt aż tysięcy
Cnych mieszkańców sobie liczy,
Ale żyje jak Ryczywół
Albo jakieś Kozienice.


Chociaż bowiem “jest skating i kinema” i teatr nieczynny a nawet “poważniejszych osób grono”, nic się na lepsze nie zmieni, gdyż ogół wyznaje hasło: żyć aby użyć. Realizując je, mężczyźni spędzają noce w kawiarniach w towarzystwie “diw” kabaretowych, piją i grają w karty; w dzień zaś zalecają się do niewinnych dziewcząt i “łamią im życie”, żeniąc się potem z innymi dla zdobycia pieniędzy. Kobiety swatają posażne panny, plotkują i prowadzą bezsensowne rozmowy.

Jedyną pozytywną postacią ukazaną w tym świecie jest piękna, kształcona i niezbyt posażna Fruzia, która kpi z Groszołepskich i Próżnickich, a w dodatku chwali pracowitość zdolności i cnoty rodzinne występujące u Żydów, co ostatecznie pogrąża ją w opinii społeczeństwa Wielowodów, ceniących wyżej ograniczoną lecz bogatą Pieniążkowską. Fruzia nie przejmuje się jej sukcesami i stwierdza, że “mądre panny z mężczyzn kpią, a udają, że ich chcą”. Gdy czytamy ten poemacik nieodparcie nasuwa nam się przekonanie, że z Fruzią utożsamia się jego autorka. Czy mogła nią być także autorka “Nocy i dni”?

Odżegnywała się od niego przy każdej okazji, twierdząc że napisała go panna Dąbrowska nic z nią nie mająca wspólnego. Jednak znawcy dziennika wielkiej pisarki nie zawsze jej wierzyli, gdyż znaleźli w. nim taką oto notatkę i wierszyk, napisane w 1915 r. po krótkich odwiedzinach kaliskiej rodziny: “Kalisz toż to obrazki. Zwaliska i ruiny jakby się po Herkulanum i Pompei chodziło - ale ruiny lepsze niż ludzie, bo milczą i nie zajmują się polityką, a na ruinach hulanka okolicznego obywatelstwa. Szampan, karty, po całych dniach - hulaj dusza”. A dalej;

“Polska - co? gdzie? - Tu są karty,
Szampan, bridż i wszem otwarty
obywatelski dom gościnny.
Tak się bawi ten, tak inny.
Każdy bawi się jak umie,
ten na wroga, ów na bridża.
Różne Polski są oblicza”.

Warto zanotować ten obraz miasta i ujemny sąd Dąbrowskiej o ówczesnym życiu jednego z odłamów kaliskiego społeczeństwa, lecz myślę, że nie warto wysuwać zbyt daleko idących wniosków co do autorstwa “Żyć aby użyć”.

Zbieżności mogą być zresztą oparte na przypomnieniu znanego dawno cudzego utworu. Warto też może przypomnieć, że gdy ów poemacik powstał, Dąbrowska od roku zamężna przebywała przeważnie za granicą i inny był wtedy krąg jej zainteresowań i tematyka utworów.

Przejdźmy z kolei do omówienia zapowiedzianych już “Nocy i dni”, które - jak wspomniano - Maria Dąbrowska nazywała powieścią o Kaliszu i zastanówmy się nad ukazanym tam obrazem miasta.

Pisarka świetnie odtworzyła jego topografię, niemal każdą scenę po, możemy dokładnie umiejscowić, jeśli wiemy, że Dziadowe Przedmieście to ulica Babina, ul. Karolińska to Aleja Wolności, zwana dawniej Aleją Józefiny, Raciborskie Przedmieście - Górnośląska, Owocowa (dawne Ogrody) - ul. Kościuszki, a plac Świętojański to plac św. Józefa, którego dawny wygląd dokładnie oglądamy z okien mieszkania pani Barbary, a mniej dokładnie zapoznajemy się z nim jeszcze w kilku fragmentach powieści. Dąbrowska ocaliła także od zapomnienia cały szereg innych widoków Kalisza, jak np. kanał Prosny, który biegł między dzisiejszą ul. Nowotki a Babiną i mieszczącą się w głębi tej ulicy dawną pensję Semadeniowej, odtworzoną wraz z całym jej otoczeniem bardzo szczegółowo.

Niemal wszystkie te opisy, jak i opisy Kalisza w innych utworach Dąbrowskiej, podkreślają piękno miasta. Odżywają w nich i stare kamieniczki i rzeka biegnąca zakolami wśród zielonych drzew, park i wjazd do miasta wraz z dudnieniem kół na licznych mostach, z których widok przypomina jednemu z bohaterów powieści - Wenecję. Poznajemy także istniejące w Kaliszu sklepy, cukiernie, gmach trybunału i inne budowle.

Czytając te opisy, czujemy, że dla autorki jest to istotnie miasto “najpiękniejszych nocy i dni” i szczera jest jej wypowiedź w jednym z póżniejszych szkiców (“Warszawa mojej młodości”), że stolica nie wydała jej się piękna, gdyż piękny dla niej był Kalisz.

Zgodnie z głównymi założeniami ambitnej i wielowarstwowej powieści spotykamy w “Nocach i dniach” przede wszystkim postacie z klasy ziemiańskiej przekształcającej się w inteligencję miejską, ale są też przedstawiciele innych warstw, przemysłowcy, Żydzi i robotnicy. Autorka ukazuje również ścieranie się, a w pewnych momentach i łączenie dla dobra kraju, dwu orientacji politycznych: narodowej demokracji i socjalizmu.

Poznajemy wiodącą przez Kalisz drogę uchodźców rewolucyjnych i liberalne nastawienie do Polaków niektórych Rosjan (wicegubernator Rybnikow), możliwe w tym najdalej od Petersburga oddalonym mieście. Pisarka ukazuje stosunki panujące w polskiej szkole i odmienne oblicza szkoły rządowej. Obserwujemy dokładne, historycznie prawdziwe obrazy związane z rewolucją 1905 r. i zagładą miasta w 1914.

Postacie literackie aż zbyt wiernie oparte są o wzory mieszkańców miasta, którym w charakterystyczny sposób zmieniono (lub nie zmieniono - Arkuszowa) nazwiska. Są one często potraktowane z humorem, co podnosi artystyczną wartość utworu, ale spłaszcza obraz kulturalnego rozwoju miasta i jego patriotyzmu. Zgodne jest jednak z założeniami pisarki przeciwnej pozytywistycznemu społecznikostwu na rzecz walki zbrojnej.

A choć uważny czytelnik ze wzmianek o teatrze i niektórych organizacjach oraz z rozmów prowadzonych w salonach przekona się, że z życiem kulturalnym miasta i działalnością społeczno-patriotyczną mieszkańców nie było tak źle, aby - jak się obawiano - porównać je do Smorgoni, to jednak, o ile zna prawdę o dawnym Kaliszu, będzie go raziło, że w powieści brak postaci literackich na miarę Chodyńskiego, Parczewskiego, Łączkowskiej czy pisma w rodzaju “Kaliszanina”, a dominują panie Holszańska i Ostrzeńska oraz tylko od strony dziwactw ukazany Daniel.

Należy jednak pamiętać o tym, że Kalisz przedstawiony jest w powieści zgodnie z prawami przysługującymi dziełu sztuki a nie naukowo opracowanej monografii, choć w obrazie stworzonym przez autorkę powieści tyle jest historycznej prawdy.

Wątek kaliskich wspomnień ciągnie się też w kilku innych utworach pisarki, a tak ważne dla miasta wydarzenia jak rewolucja 1905 r. i początek wojny z 1914 odtworzone są poza “Nocami i dniami” także w opowiadaniach “Rzemiennym dyszlem” i “Strajk szkolny” oraz w nie dokończonej powieści “Przygody człowieka myślącego”. Przytoczmy z tego ostatniego utworu ogólny sąd o naszym mieście i jego klęsce w 1914 r.

“Kalisz - starożytna Calisia wzmiankowana u Ptolemeusza jako rzymska osada handlowa, Kalisz średniowieczny i książęcy, sławny z najliberalniejszego na ówczesnym świecie statutu swojej gminy żydowskiej, potem z wielu innych rzeczy. Kalisz prześliczny, pełen odwiecznych kościołów i kamieniczek przepleciony Prosną jej kanałami i rozgałęziami. Kalisz anno 1914 to nie była tylko zagłada miasta przez nieobliczalna furię popadłego w szaleństwo niemieckiego majora. To był znak zwiastujący koniec czasu oswojonego”.

A jeśli mowa o zagładzie, to niech będzie i o “zgruzowstaniu”. W 1948 r. notowała pisarka w Dzienniku:

“Cóż to za piękne miasto i jak przyjemnie, z jakim pietyzmem w czasie dwudziestolecia odbudowane z gruzów po 1914 r. (...) Rzadko się zdarza, żeby, miasto pamiętne z dzieciństwa wydało się po tylu latach piękniejsze i wspanialsze niż zostało w pamięci”.

Tyle o Dąbrowskiej. Zwróćmy z kolei uwagę na twórczość Stefana Otwinowskiego. Obrazy Kalisza znajdujemy głównie w jego: debiutanckiej powieści “Życie trwa cztery dni”, za którą w 1938 r. otrzymał nagrodę literacką miasta, w “Okolicznościach łagodzących” i w opowiadaniu z ostatnich lat życia “Nic więcej nie dało się ustalić”, w którym wydarzenia w 1970 r. łączą się ze wspomnieniami kaliskiej młodości autora oraz okresu okupacji.

Spotykamy w tych utworach piękne opisy panoramy miasta, ulic, placów, domów. Trzeba wśród nich wyróżnić teren Gimnazjum im. Adama Asnyka park, dzisiejszą Aleją Wolności, otoczenia kina “Oaza” (przedstawione tak, jak ono wyglądało w czasach, gdy istniał tam jeszcze połączony z ogródkiem i restauracją teatrzyk kabaretowy Wypiszczyka) a także ulicę Stawiszyńską z kościołem Bernardynów - jak pisze autor - i domem starców żydowskich o wielkiej przeszklonej werandzie, za którą wieczorami majaczyło oświetlone wnętrze. Wędrujemy też z autorem do kawiarni Schauba (dzisiejsze “Pięterko”), by z jej okien spojrzeć na dom znajdujący się po drugiej stronie ulicy, gdzie w czasach międzywojennych dwie starsze panie prowadziły elegancki sklep galanteryjny, którego nie wymienioną przez autora nazwę “Helwecja” przypomni sobie każdy stary kaliszanin. Niewiele jest zresztą takich miejsc międzywojennego Kalisza, których by nam autor jakoś nie przypomniał. Jest więc prawie tak, jak przy czytaniu “Nocy i dni”. Jest jednak także trochę inaczej.

Otwinowski nie podkreśla tak jak Dąbrowska piękna miasta. zwraca też uwagę na jego złe strony. Cuchnący kanał Prosny, niezdrowe powietrze, zapach śledzi w wąskiej uliczce obok domu, w którym mieszkał (Narutowicza 4).

Jest jeszcze inna ważniejsza różnica. W utworach pisarza spotykamy obok realistycznych opisów także takie obrazy miasta, jakich nie znaleźlibyśmy u jego poprzedników - obrazy nastrojowe, odrealnione, dziwne. Oto przykłady jednych i drugich :

  1. Miasto K. ma w średniej skali porównań piękną przeszłość, kilka pomników architektury, wspaniały park, rzekę, która dzieląc się w szerokiej kotlinie, czyni przysługą urbanistyce; są więc części miasta jak wyspy i kilka mostów. W miejscu gdzie ulica Wrocławska próbuje pierwszym kursem wydostać się z kotliny znajdował się długi gmach szpitala św. Trójcy" (dziś przychodnie specjalistyczne Ubezpieczalni Społecznej)
  2. Dni słońca rzadkie były w naszym starym zgrzybiałym grodzie – lato trwało krótko, gubiło się w oparach cuchnących kanałów, szybko przytłaczała je jesień (...) Mniej więcej w połowie października przychodził okres mgieł. Siwe gęste obłoki schodziły na ziemię, domy topiły się w chmurach (...), czuło się wtedy jak we śnie. Ludzie, powodowani uporem lub przeczuciem, dzielili co prawda dobę na zwykłe części: mgła siwa - rano, mgła rzadsza - południe... wszystko to nie mogło przekonać właściwego dnia który całkowicie zlał się nocą (...) Latarnie paliły się przez całą dobę. Pomimo to nie można było dojrzeć drugiej strony ulicy, która stała w chmurach (...) Do parku chodziło się jak do innej zupełnie rzeczywistości. Brodziliśmy w obłokach stojącego deszczu, marząc o przygodzie. - Zobaczysz - mówił Witek - pewnego dnia zbłądzimy w tych chmurach, nie wrócimy do domu (...) W tej mgle pływają dusze”.

Żyją także w omawianych utworach pisarza postacie literackie oparte na kaliskich pierwowzorach, których losy zmienia jednak autor łącząc z losami innych znanych mu osób tak, by nie były w pełni rozpoznawalne. Najwierniej, z serdecznym humorem, ukazani są członkowie rodziny Otwinowskich a także nauczyciele Gimnazjum im. Asnyka, którzy w dodatku legitymują się bardzo mało zmienionymi nazwiskami (np. Niedojadło na Niedopiło, Osadnik na Rozsadnik). Zdarzenia z życia w tych dwu ośrodkach są często opisane w sposób bardzo wierny.

Otwinowski wspomina też Kalisz w szeregu innych utworów i w drukowanym w “Życiu Literackim”,  “Notesie krakowskim”.

Udziwnione odrealnione obrazy kaliskiej rzeczywistości, które w utworach Otwinowskiego występują rzadko, w twórczości Wandy Karczewskiej są cechą istotną.

W częściowo autobiograficznym “Wizerunku otwartym”, którego akcja rozgrywa się w “najpiękniejszym mieście", w tej "metropolii kozińskiej", dostrzeżemy fragmenty ukazujące obrazy Kalisza i życie w nim począwszy od widoku ruin w 1918 r. aż po rok 1960. W udziwnioną, kreowaną przez pisarkę rzeczywistość wtopione tam są opisy charakterystycznych zabaw dzieci kaliskiego proletariatu ("machajka" i "gorajka") oraz ich marzenia osnute dookoła dziwnie wyglądającego domu, który do dziś możemy oglądać na rogu ulic Widok i Staszica, a także fragmenty z życia szkolnego i redagowania młodzieżowej gazetki. Karczewska ukazała także przejawy ruchu robotniczego, wśród których znajdujemy bardzo wierny i realistyczny obraz demonstracji bezrobotnych przed Ratuszem, jakie odbywały się w 1926 r. W powieści jest też mowa o odkryciach archeologicznych i uroczystościach jubileuszowych miasta w czasie których odsłonięto pomnik Adama Asnyka.

W związku z tym ostatnim wydarzeniem znajdujemy w “Wizerunku otwartym” ciekawą surrealistyczną scenę. Narrator i bohater utworu - któremu autorka pozostawiła wiele cech własnej osobowości - wraca po trzydziestoletniej nieobecności do rodzinnego miasta i wskakuje na piedestał przygotowany pod pomnik “Wielkiego Człowieka”, przyglądając się z tej wysokości szkole, w której kiedyś się uczył. Ściągają go w dół dawni znajomi, których już nie pamięta, i “Średniowielcy Urzędnicy”. "Przymierzanie się do pomnika", a także zaborczość mieszkańców pragnących wszystko dla siebie zatrzymać, potraktowane są ironicznie, ale poważne są rozmyślania bohatera z którym utożsamia się pisarka, rozważając, czy ma prawo do tego miasta, skoro bez jej pomocy "zgruzowstało". Dochodzi do wniosku, że upoważnia ją do tego jej pisarstwo, gdyż uwiecznia ono obrazy i ludzi żyjących w tutejszej rzeczywistości. Kończy więc stwierdzeniem: “Jam jest proch tej ziemi i moje jest do niej prawo”.

W powieści widzimy też rzekę Komarną - czyli Prosnę, “Krzywy zaułek" - czyli ulicę Czaszkowską i peryferie miasta, których ani Dąbrowska ani Otwinowski nie opisali. Echa Kalisza odzywają się także w innych powieściach autorki, jak “Głębokie źródła”, a nawet w opowiadaniu, którego akcja rozgrywa się w stanach Zjednoczonych (“Weekend w Riversride”) wspomnienia o Wierzbiance to wspomnienia o Prośnie.

Poetycki obraz miasta znajdziemy zaś w wierszach “Powrót do Kalińca”, “Mój stary dom” i innych.

Wanda Karczewska wprowadziła nas częściowo w klimat życia proletariatu i przedstawicieli społecznego protestu. Szersze ukazanie Kalisza od tej strony znajdziemy w książkach Janiny Broniewskiej, głównie w “Dziesięciu sercach czerwinnych” a także częściowo w “Majach i listopadach” oraz innych utworach. Najwyraźniej wystąpił obraz miasta z pierwszej połowy lat międzywojennych, począwszy od momentów ukazujących rozbrojenie Niemców w 1918 r. przez młodych chłopców z proletariatu, poprzez wydarzenia roku 1920 i lata następne.

Autorka ukazała nam proces uświadamiania się młodych inteligentnych dziewcząt ze sfer pracujących, które zacząwszy od normalnego szkolnego skautingu, organizują potem czerwoną “cywilną” drużynę, a wreszcie prowadzą działalność oświatową wśród robotników. Przedstawiając rozwój młodzieżowego ruchu socjalistycznego, Broniewska podaje nieraz autentyczne nazwiska ludzi z tym ruchem związanych. Dużo miejsca poświęca przy tym rodzinie znanego kaliskiego lekarza Bronisława Koszutskiego, a głównie jego córce Halinie Koszutskiej (Ince), późniejszej autorce książek dla dzieci.

Pisarka wprowadza też do swych wspomnieniowych powieści postaci wielu mieszkańców Kalisza i to przeważnie ze środowisk mało lub wcale przez omawianych dotąd autorów nie dostrzeganych. Poznajemy więc artystę - rzemieślnika introligatora i oryginalną parą “cioci Józi” i "wuja Frania", którym nieźle się powodzi, gdyż ona jako akuszerka “sprowadza ludzi na świat”, a on ich “ze świata do wiecznego snu utula”, sprzedając trumny. Mają więc własne auto i jeden z pierwszych domków letniskowych na Słonecznej. Nieźle też powodzi się “Krzywej Teresie” - żebraczce, która uciułane pieniądze pożycza na procent.

Gorzej wygląda historia bezrobotnego szklarza, który za kradzież kur jako recydywista 2 lata siedzi w więzieniu. Rodzina cieszy się jednak, bo i on ma utrzymanie i pieniądze zarobione w czasie pobytu w więzieniu może jej przekazać. Martwi się tylko młoda Żydówka, której narzeczony odsiaduje karę za przynależność do Partii.

Przewijają się także poprzez omawiane powieści bogacze, spekulanci, właściciele majątków ziemskich uciekający w 1920 r. ze swych dalej na wschód położonych posiadłości. Świat kontrastów kaliskich, postacie - według słów autorki - jak najwierniej z rzeczywistości skopiowane i oglądane z innej perspektywy niż w utworach poprzednich pisarzy, co oczywiście poszerza ogólny obraz miasta.

A jak przedstawia się jego wygląd? Obrazów ukazujących piękno Kalisza prawie nie ma. W opisie parku zwraca uwagę aleja prowadząca do więzienia, a śliczny posążek tak zwanej sandalarki stanowi ledwie zaznaczone tło ponurych rozmyślań żydowskiej dziewczyny. W starym domku popa panuje jakaś dziwna atmosfera budząca grozę. A oto pejzaż miasta z pierwszych dni wolności roku 1918: “Wypalone centrum, domy straszydła z powiewającą brzózką przy kominie, zasianą przez wiatr, słodkowym czadem spalenizny pachnie Rynek i ulica Wrocławska. Tego zapachu nie spłukały deszcze nie przytłumiły śniegi nie rozwiały wiatry".

Broniewska jest też autorką książeczki dla dzieci “Historia toczonego dziadka i malowanej babki”, w której na tle własnych wspomnień, oczyma dziecka przedstawiła katastrofę Kalisza 1914 r.

Tragiczny sierpień Kalisza ukazał też Janusz Teodor Dybowski w pamiętniku zatytułowanym “Życie bez liberii”, nagrodzonym w 1957 roku na konkursie zorganizowanym przez Wydział Socjologii PAN, a wydrukowanymi częściowo w “Ziemi Kaliskiej” w roku 1963. Odtworzył on także w tym pamiętniku wspomnienia z pobytu w Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki i prace przy wydawaniu gazetki szkolnej.

W powieści dla młodzieży “Gorące wici”, dedykowanej Kaliszowi na jego tysiącosiemsetlecie, opierając się na wzmiance Tacyta i odkryciach archeologicznych, ukazał autor toczące się w starożytnej Kalisii walki z Germanami.

Ostatnią książką Dybowskiego, też poświęconą Kaliszowi, jest “Saga grodu nad Prosną” przedstawiająca kaliski ruch oporu w czasie hitlerowskiej okupacji. Nieściśle ukazane fakty, jednostronny dobór postaci i inne wady sprawiły, że powieść ta oparta na nie zawsze rzetelnych informacjach budzi wiele kontrowersji.

O przeżyciach najmłodszych żołnierzy Września pochodzących z Kalisza a skupionych w Oddziałach Obrony Narodowej. W skład której wchodziła młodzież z Przysposobienia Wojskowego i Strzelca, harcerze i ochotnicy z wyższych klas gimnazjalnych opowiada Szymon Paprzyca w książce zatytułowanej “Nabój dla kaprala” (Wydawnictwo Łódzkie 1983 r.). Szlak bojowy opisanego oddziału wiedzie z Kalisza przez Warszawę do Chełma Lubelskiego, po czym na linii Bugu cała grupa zostaje rozgromiona przez wojska hitlerowskie.

Główny bohater, w którego (jak domyślamy się) częściowo wciela się sam autor, to dawny uczeń kaliskich gimnazjów im. Tadeusza Kościuszki i Adama Asnyka, drużynowy a pod koniec powieści kapral.

Pamięci takich jak on młodocianych bezimiennych żołnierzy Wielkopolski, poświęcona jest opowieść pełna dramatycznych przeżyć chłopców i dziewcząt, dla których wojna jest straszliwą lekcją życia i których wspomnienia często biegną do domu i do Kalisza. Stąd spotykane w książce wzmianki o kaliskich dzielnicach (złej sławy Wydory i inne), ulicach, domach (akacje w podwórzu domu na Babinej, gdzie mieszkał kapelusznik Zipser, a wjazdu broniły dwa karły z żelaza umieszczone w dolnych częściach bramy), szkołach, kościołach. Dowiadujemy się o manifestacjach przedwojennych i innych wydarzeniach z życia miasta. Wspomniane są też kaliskie wizyty Pana Rektora, czyli Alfonsa Parczewskiego, który w okresie międzywojennym sprawował tą godność i często odwiedzał Kalisz. Bliżej zapoznajemy się z Józefem Nowackim, czyli prześladowanym przez miejskich andrusów Józiem Puj mieszkającym w przytułku i włóczącym się po ulicach z książką przy wpół oślepłych oczach. Ten nieszczęśliwy człowiek mimo ciężkiej choroby psychicznej (“od wielkiej nauki klepki mu się pomieszały" - mówiono) zachował jeszcze tak dalece znajomość greki, łaciny, francuskiego i angielskiego, że zapraszany w pewne dni na obiady uczył tych przedmiotów kuzynki bohatera powieści. Powieści, która obok grozy niesie ze sobą falę sentymentu i ciepłych uczuć w stosunku do Kalisza.

Dybowski, Karczewska, Otwinowski, a przede wszystkim świetnie zapowiadający się pisarz, eseista i krytyk literacki Włodzimierz Pietrzak (zginął w powstaniu warszawskim) w czasie swej nauki w kaliskich szkołach średnich wyróżnili się, jako autorzy i redaktorzy pism młodzieżowych (głównie “Swit” i “Sztubak”), które ze względu na swój poziom oraz współpracę międzyszkolną zasługują na specjalną monografię. Stanowią bowiem ciekawy fragment bardzo rozbudowanej kaliskiej prasy okresu międzywojennego.